wtorek, 22 lipca 2014

Dziedzictwo małych ojczyzn Ociesęki i okolice - sesja popularno - naukowa


Dnia 4 maja w remizie OSP odbyła się tak długo oczekiwana przeze mnie sesja popularno - naukowa "Dziedzictwo małych ojczyzn Ociesęki i okolice". 

Niestety nie wszyscy prelegenci dotarli, nie było dr. Lechowicza i prof. Cabana. 

Ale i temu udało się zaradzić, niezastąpiony Pan Dariusz Kalina przedstawił część informacji o górze Zamczysko, a Pan Janusz Juszczyk przeczytał artykuł opracowany przez dr. Z. Lechowicza pt.: "Badania archeologiczna na stanowisku Zamczysko w Widełkach". 
Następnie Pan Roman Mirowski zapoznał nas z zabytkami architektury w gminie Raków, a wyżej wspomniany Pan Kalina miał nam przedstawić przeszłość osadniczą i przemysłową Ociesęk i okolic, lecz niestety "na okolice" brakło czasu...wielka szkoda.



fot. Jolanta Bernat Czerwiec

W sesji uczestniczył również Aleksander Zinczenko, ukraiński dziennikarz, który jest autorem "Godziny papugi" - książki o polskim oficerze pochodzącym z Ociesęk - Ludwiku Domoniu, którego potomkowie (oczywiście Ludwika nie Aleksandra) również przybyli na spotkanie. Swoimi wspomnieniami podzielili się także potomkowie ostatniego dziedzica Ociesęk.




fot. Jolanta Bernat  Czerwiec

Nie zmienia to jednak faktu, że tematy które były poruszane zostały nie wyczerpane.  Oj, pozostał niedosyt…


Ale... koniecznie jeszcze muszę dodać, że całość poprowadził Pan Janusz Juszczyk - prezes OSP w Ociesękach, natomiast Ania Suska zachwyciła nas wzruszającą deklamacją wierszy patriotycznych. Byłabym niesprawiedliwa nie wspominając także o paniach z Koła Gospodyń Wiejskich, które oprócz śpiewania, czuwały nad wszystkim i wszystkimi, a ich ciasta to po prostu bajka, nie mają sobie równych.




Poniżej streszczenie wykładu Pana Dariusza Kaliny, przygotowane przez niego samego pt:


"Osadnictwo na terenie parafii Ociesęki"

Pierwsza wzmianka źródłowa na temat wsi Ociesęki pochodzi z XVI w. i dotyczy przepływającej u podnóża wzniesienia strumienia, na którym znajduje się kosciół parafialny. Pod względem administracyjnym wieś położona jest na terenie powiatu wiślickiego (szydłowskiego). W przeszłości schodziły się tu granice trzech powiatów: chęcińskiego, wiślickiego i sandomierskiego. (…)
Postęp osadnictwa zwykle potwierdza powstanie własnej parafii, która do życia powołać może właściciel osady. Z dotychczasowych badań wynika, że najstarsza parafia wydaje być w Szumsku, założona przez właściciela tutejszego zamku zwanego Szumko, na terenie obecnej wsi Rembów. Przypuszcza się, że fundator zamku i tutejszego kościoła należał do rodu Odrowążów. Córka jego, z braku męskiego potomka, wyszła za przedstawiciela rodu Poraitów około połowy XIV w. Nowy dziedzic okolicznych dóbr otrzymał również zamek Szumsko, który okazał się jednak nie do zamieszkania z powodu błędów technicznych popełnionych przez budowniczych. W nieodległych Kurozwękach wzniósł nowy zamek, czym zapoczątkował budowę rozległego majątku ziemskiego. W jego skład weszła i wieś Bardo parafialna, pierwotnie (w 1382) należąca do biskupów włocławskich, którzy w nieodległym Łagowie posiadali stolice własnych dóbr. Na przełomie XIV i XV w. stała się własnością rodu Kurozwęckich. Wieś ta z czasem otrzymała własny kościół parafialny. Jego uposażenie opisuje żyjący w XV w. Jan Długosz. W jego opisie W latach 1470-80 Czyżów został wymieniony jako pozostający w zasięgu parafii w Bardzie, a jako właściciela wymieniono Mikołaja Kurozwęckiego herbu Poraj. W tym czasie wieś jest jak na owe czasy, i dość odludne miejsce dobrze zagospodarowana. Lokowana na prawie niemieckim, miała 14 łanów kmiecych, sołectwo założone na dwóch łanach z zagrodą, jest wymieniony dwór (praedium unicum militare), oraz folwark należące do dziedzica. Na terenie parafii znajdowała się wieś niewielka wieś Czyżów również własność Kurowęckiego, położona w terenie lesistym, na granicy powiatu. Po stronie powiatu chęcińskiego, w parafii daleszyckiej, znajdowała się inna wieś Czyżów, należąca do Przedbora z Koniecpola herbu Pobóg. Miała ona 10 łanów kmiecych oraz folwark rycerski, na którego gruncie również znajdował się dwór (praedium unicum militare), należący do dziedzica.Tak więc na terenie pogranicza powiatów chęcińskiego i sandomierskiego znajdowały się dwie wsie o nazwie Czyżów, należące do rodów Kurozwęckich i Lanckorońskich, w których znajdowały się obiekty dworskie, świadczące, że obie te osady traktowane były jako siedziby rycerskie. Nie znamy lokalizacji tych obiektów na terenie obu tych wsi, ale na uwagę należy zwrócić istnienie obiektu warownego, który przedstawił mój przedmówca, dr Zbigniew Lechowicz. Jest on zwany Zamczysko, a datowany na przełom XIV i XV w. Jak zdołaliśmy się przekonać, miał on charakter raczej strażnicy, niż rezydencji. Znajduje się on na terenie przygranicznym powiatów, czyli chęcińskiego, sandomierskiego wiślickiego . Wsi Ociesęki w tym czasie jeszcze nie ma. Powstała zapewne w pierwszej ćwierci XVI stulecia. Pierwsza ta na jej temat wzmianka pochodzi z Księgi uposażeń beneficjów biskupstwa krakowskiego z 1529 r. czytamy w niej, że pleban parafii bardzkiej pobierał dziesięcina snopowa z folwarku we wsi Bardo, z ról w Pęchowie i Pęchowcu i z całej wsi Ociesęki.Jej założycielem nie był jednak żaden z rodziny Kurozwęckich, W 1520 r. po śmierci ostatniego z rodu Kurozwęckich – Hieronima, Bardo wraz z Podgrodziem (dzisiejszym Rembowem), Lipinami, Zalesiem i Pągowcem przeszły w ręce rodziny Gnoińskich herbu Warmia czyli Rak. Jego córka ostatniego właściciela tych dóbr – Hieronima, wniosła w posagu Pągowiec wraz z parafialnym Bardem (w tym więc teren na którym postanie wieś Ociesęki), Lipinami, Podgrodziem i Zalesiem) swemu mężowi Krzysztofowi Gnoińskieu. Jak widzimy, wsi Ociesęki wówczas nie było. Majątek Gnoińskich przeszedł wraz z ręką Jadwigi w dom jej męża Jana Sienieńskiego herbu Dębno. Na gruntach jednej z nich, wsi Pągowiec, wspomniane nowy właściciel założył nieopodal miasto, które nazwał Rakowem (od przedstawienia widniejącego w herbie jego żony Jadwigi – czerwonego raka na białym polu). Po śmierci Jana (w 1598 lub 1599 r.) tutejsze dobra przejął jego syn – Jakub Sienieński. Stało się ono stolicą wolnomyślicielstwa i tolerancji religijnej, podobnie jak nieodległy Chmielnik.Posiadali również Bardo, a co za tym idzie ludność katolicka zamieszkująca parafię (wsie Bardo i Czyżów) utraciła dostęp do katolickiego nabożeństwa. Kościół nie został on przemieniony w zbór protestancki, ale zamknięty a jego uposażenie przejęte przez dysydentów. W tym czasie wieś Czyżów, leżąca w parafii bardzkiej, stała się własnością królewską, jak potwierdza to lustracja dóbr monarszych odbyta w 1565 r. Była ona dobrze zagospodarowana. Zanotowano na jej terenie 10 kmieci osadzonych na rolach niepomiernych, z których 8 opłaci czynszu et laboris po 1 grzywnie, dwóch po floreny dwa. Sześciu kmieci dawało stację po jednym kapłonie, dwa sery i 15 jaj, oraz sepu po trzy korcy owsa. Dwóch kmieci zajmowało się produkcją gontów, rocznie oddając staroście szydłowskiemu dodatkowo ich 10 kop. W pobliżu wsi stała karczma, z której karczmarz płacił jedną grzywnę czynszu oraz dwa przedsiębiorstwa przemysłowe. Dwa lata wcześniej, w 1562 roku, w pobliżu wsi, Marcin Zborowski, wojewoda poznański, starosta szydłowski, stopnicki, i odolanowski, założył dwie huty szkła podle Kutasa na rzece, która od Barda bieży bukowskiego lasa, którą oddał w posiadanie hutnikowi Tomaszowi. Z obu hut rocznie pobierano po 5 grzywien i sckła, co stoi za grzywnę. Ponadto jeden z hutników opłacał czynsz z pustych ról i łąk, zaś drugi rocznie czynszu 30 groszy. We wsi wymieniony został kmieć osadzony nowo, który jeszcze nie płaci bo się jeszcze nie zbudował i na woli siedzi, za dwa lata ma płacić po 1 grzywnie i insze podatki jako inszy kmiecie. Jeden z kmieci dawał również miodu ćwierć 1 liczoną po groszy 36. Wszyscy byli zwolnieni z wszelkich darmowych prac na rzecz starosty – i dlatego tak wielki czynsz płacą.W rejestrze poborowym powiatu wiślickiego z 1579 r. we wsi królewskiej Czyżów! wymieniono istniejącą parafię, mającą w swoim zasięgu jedną wieś Czyżów i dwie huty szkła. Niedaleko od niej powstała druga parafia patronatu królewskiego, we wsi Potok, obejmujące wsie: Potok i Rudki (wsi królewskie), Lipiny i Zaleszany (wsi kasztelana żarnowskiego), Cisów i Drogowle (biskupstwa krakowskiego) oraz dwie kopalnie żelaza zwane Sedliski i Kotkin. Powstanie zapisu o parafii w obecnej wsi Czyżów, w której nie ma żadnych śladów kościoła, podobnie jak w aktach kościelnych musi nas zastanawiać. Nie znamy powodów takie zapisu przez królewskiego urzędnika, może są/były dokumenty, które zapowiadały lub fundowały parafię w tej wsi, ale w tym momencie są dla naszych badań dostępne. Wydaje się jednak, że były one odpowiedzią na społeczne zapotrzebowanie ludności katolickiej wśród wzrastającej ilości ludzi w czasach postępu osadniczego na terenie świeżo wykarczowanym, innym powodem wykształcania się nowych parafii ze starych była atmosfera panująca po soborze trydenckim. Szczególnie ważnym było dla kościoła docieranie z przekazem do wiernych poprzez zagęszczanie sieci parafialnej.
Istniejącą wieś Ociesęki, powstałą około 1520-1529, na terenie której prowadzono działalność osiedleńczą, z końcem XVI a początkiem XVII w. zakupił Jan Gutkowski, który zbuduje w niej pierwszy dwór i ufunduje kościół parafialny. Jego przeszłość jest dość tajemnicza, anwet jego nazwisko zapisywane było jako Jan Gotkowski, Gostkowski, a nawet Gorzkowski), herbu Lubicz lub Rawicz, pisany jest z Gutkowa w ziemi płockiej (woj. mazowieckie, pow. żuromiński, gmina Siemiątkowo), według Niesieckiego nosił nazwisko Gut i pochodził z rodu Rawiczów. Według Waleriana Nekanda Trepki, zażartego tropiciela wszystkich tych, którzy nieprawnie posiadali w ówczesnej Polsce tytuły szlacheckiej i korzystali z praw przynależnych temu stanowi, pisze bna jego temat w te słowa: „Gutowski był to syn Guta ślusarza z Wiślice, który Gut chleba i kukielki na rynek piekał. Była mać jego stara jeszcze żywa Anno 1622, przecie chleb także piekała; umarła na powietrze w Wiślicy Anno 1622. Ten syn ich służył u p. Myszkowskiego, marszałka koronnego, że uczynił go dozorcą wsi u nowego miasta Korczyna – Sępichowa i Skotnik, potem u Rakowa Osiek i Wola dzierżeć mu był dał, co administrując lat kilkanaście, zbił się w pieniądze, że kupił był wieś Piasek u Wiślice. Temu przez nieostrożność i niewiadomość jego chłopstwa dano było pisarstwo nowomiejskie grodzkie za starosty nowomiejskiego. Pojął Komornicką circa 1598 z Skrobaczowa, miał z nią synów trzech i dziewkę”. I dalej:„Pan starosta krakowski Tarnowski chciał aby mu był przedał tę wieś Piasek. Odmówił przedania, z czego rozgniewał p. starostę, że mu zadał, iż chłop jest Gut z Wiślice, niegodzien wsi ziemskiej trzymać, obiecywał mu kijmi go kazać zabić. On zafrasował się i umarł Anno 1623. Syn jego najmował sobie izdebkę na Mikołajskiej ulicy, nauką iurem bawił się, a matka tego syna mieszkała najmem w uliczce za św. Franciszkiem w Krakowie. Dziewkę dał za mieszczanina krakowskiego, wdowca Rymara, z których pod r. (Poz. 600, s. 160-161)”.
Wydaje się słusznym stwierdzić, że jego pochodzenie już w czasach sobie współczesnych było mocno niepewne. Informacja i zakupie przez niego wsi Piasek Wielki lub Pasek Mały jak dotąd nie jest potwierdzona źródłowo. Ważnym jest jednak obecność rodziny Bobolów w sąsiednim dla dóbr Piasek majątku Dobrowoda. Byli ono silnie związani z kręgiem jezuitów krakowskich i warszawskich, w tym z samym Piotrem Skargą. Parafia utworzona została 1610 r. Erekcja kościoła zachowała się na terenie parafii. Z jej tekst wiadomo, że na prośbę fundatorów Jana Gutkowskiego z Gotkowa w ziemi płockiej pisarza ziemskiego sandomierskiego i jego małżonki Zuzanny z Komorowskich z Komornik, ufundowany został i uposażony kościół parafialny pw. św. Jana Chrzciciela i Jana Ewangelisty.W akcie fundacyjnym czytamy: „Abym przez to mógł wysłużyć łaskę Bożą moim dobroczyńcom. Sobie samemu, jak również wszystkim ze mną spokrewnionym i spowinowaconym (… z woli i zrządzenia Bożego objąwszy na wieczne czasy posiadanie nabyte prawnie dobra Ociesęki, miałem szczególnie pragnienie, ażeby w tych dobrach wznieść kościół w celu sprawowania kultu Bożego w obrządku rzymskokatolickim, jako że położony w sąsiedztwie kościół Bardo został zbezczeszczony i opuszczony, w nim zwykle gromadzili się mieszkańcy okoliczni, ażeby korzystać z sakramentów, a inne kościoły są bardziej oddalone…”. Kościół został konsekrowany 22 XII 1617 r. przez biskupa krakowskiego Szyszkowskiego, realizującego w praktyce postanowienia soboru trydenckiego na terenie swojej diecezji. Powstał w ten sposób nowy majątek ziemski oparty o ówczesne prawo ziemskie, z dworem właściciela, folwarkiem, a co najbardziej nobilitujące – prawem patronatu na własnym kościołem parafialnym. Co więcej, Jan Gutkowski nadał dziesięcinę z niektórych ról w Ociesękach kościołowi parafialnemu w Pierzchnicy, mieście Jego Królewskiej Mości. Okręg duszpasterski wówczas obejmował wsie Widełki i Włochy, Brzezinki, Lubawę, odjęte do parafii biskupiej w Cisowie w 1765 r. Odtąd obejmowała stale wsie Ociesęki, Kozieł, Wółkę Pokłonną, Korzenno, Smyków, Mędrów i Wojteczki. Przynajmniej część tych wsi miała charakter przemysłowy, w XVII i XVIII w. funkcjonowały huty szklane, kuźnica żelaza, kopalnia w rudy żelaznej w Wojtyczkach, a także młyny, karczmy i browar. Rolnictwo nie mogło zaspokoić w pełni potrzeb mieszkańców z racji słabych gleb i niewielkich nadziałów ziemi. Pierwotny las wycięty został jeszcze w połowie XVI stulecia, pozostałe jego części zaś w XVIII w. O hodowli owiec wiadomości pewne mamy dopiero w XIX w. Wszystko to jednak nie dawało mieszkańcom możliwości rozwoju. Ważnym elementem tego ponurego obrazu jest upadek miast w regionie – Rembowa, Dębna a wreszcie i Rakowa. W 1883 r. parafia obejmowała następujące wsie i osady: Ociesęki, Huta Nowa, Wólka Pokłonna, Koźla, Czarna, Grudno, Igrzycznia, Jóźwiny i Zamczysko.
Losy ostatniego dziedzica majatku Ociesęki zaprezentuje kolejny prelegent. 
Ważną rolę odegrał Radostów po wygnaniu arian z pobliskiego Rakowa. Dzięki protekcji właścicielki wsi (wdowie po Krzysztofie Wylamie Anny z Cikowskich, część z nich znalazła tutaj bezpieczne schronienie.W radostowskim zborze od roku 1649 posługę sprawował znany działacz ariański,wybitny myśliciel – Andrzej Wiszowaty (zastąpił on w pełnieniu obowiązków ministra tutejszego zboru Krzysztofa Lubienieckiego). Podczas swej pracy w Radostowie zajmował się układaniem pieśni religijnych, przekładem na język polski psalmów króla Dawida oraz pisaniem komentarza do Nowego Testamentu. Zbór ariański w Radostowie istniał do roku 1652, po śmierci Wylamowej, jej zięć Sieniuta doprowadził do jego likwidacji.

wtorek, 29 kwietnia 2014

Dzień św. Floriana w Ociesękach

Nadszedł nareszcie ten dzień... 
Wspominana w którymś z poprzednich moich postów sesja się nareszcie się odbędzie!
A to miała być we wrześniu tamtego roku, a to w listopadzie...aż do teraz.
Ogłaszam wszem i wobec że 4 maja 2014 roku przy okazji obchodów "Dnia św. Floriana"
odbędzie się w Ociesękach sesja popularno - naukowa "Dziedzictwo małych ojczyzn - Ociesęki i okolice"


czwartek, 20 lutego 2014

Dziwna Historia

Szukając śladów Wojteczek, postanowiłam wybrać się z moim ślubnym do późniejszej, po- wojteczkowej posiadłości moich pradziadków w Małym Jodle.
Ale za nim tam dotarliśmy, odwiedziliśmy siostrę mojego dziadka – Zofię i jej rodzinę, która również zamieszkiwała tę miejscowość. A nóż, czegoś więcej się dowiem.
No i … dowiedziałam się, że dom Jana i Wiktorii został sprzedany!!! Nie tego się spodziewałam. 
Do tego żadnych zdjęć, pamiątek czy innych szpargałów. Po prostu jałowo… Cóż nam pozostało … obejrzeliśmy jeszcze okolice sprzedanego domu. Sama chatka z zewnątrz zmieniła się niewiele. Dobudowano tylko przy wejściu , drewnianą werandkę.  Nawet niektóre drzewa zostały te same, choć po trzydziestu latach wydają się jakby trochę większe J  Wróciły wspomnienia, łezka w oku się zakręciła…



"Drewniana Chata na końcu świata"

Natomiast to co jest po wschodniej stronie domu, to już inna bajka,  obecnie jest to miejsce wprost stworzone dla miłośników aut terenowych.  Nie ma już śladu po łące ze stokrotkami i koniku, który się tam pasł. Nowi właściciele chatki, są również właścicielami Camp 4x4 Małe Jodło i utworzyli tam tor off-roadowy.  Więc nie trudno sobie wyobrazić, jak to teraz wygląda. Aczkolwiek , żeby się nie czepiać wąwóz i strumień został. 




Kawałek toru off-roadowego

Po tym rekonesansie, już w domu, w  kiepskim nastroju zasiadłam przed komputerem i jak to mi się czasem zdarza zaczęłam bezmyślnie klepać „Małe Jodło”. Szału nie było. Trochę relacji i zdjęć z imprez off-roadowych , wikipedia, mapy  i ogłoszenie „ Drewniana chata na końcu świata”. Już wiedziałam o jaką chatę chodzi… toż to Herbusiowy domek.
W tym całym rozgoryczeniu a przy tym niezbyt racjonalnym myśleniu, wpadłam na pomysł „a może by tak napisać do nowych właścicieli, remontowali przecież chatkę, może znaleźli jakieś niepotrzebne a nawet uszkodzone rzeczy im do niczego nie potrzebne a dla mnie jedyne pamiątki po Janie i Wiktorii. Napisałam i …zapomniałam.
Po około trzech tygodniach otrzymuję wiadomość od niejakiej Pani Joanny pt.: „Chyba pilne” o krótkiej treści informującej, że jest ona (znaczy Pani Joanna) w posiadaniu kilku mało ważnych dokumentów , że będzie w weekend w Małym Jodle i tu numer telefonu do kontaktu. I znowu emocje, cała moja rodzina nie ma nawet kawałka jakiegokolwiek dokumentu a tu nawet kilka i to u obcej osoby, a niech sobie będą i mało ważne… Dzwonię… 
Pani Joanna okazała się wspaniałą i sympatyczną osobą, tak samo jak ja mającą kręćka na punkcie starych szpargałów oraz historii rodzinnych, no i nie może być inaczej off-roadu.
Opowiedziała mi, jak weszła w posiadanie tych dokumentów. Przyznam, że było to trochę, a może i bardzo niesamowite. Otóż, gdy nabyli tę nieruchomość, po za  ścianami i rozwalającego się pieca nie było tam nic. Od podłóg aż po dach – pustka. Całe wnętrze domku zostało gruntownie odrestaurowane zachowując jednak charakter starej , wiejskiej chaty. Tak jak wcześniej pisałam, na zewnątrz budynek wygląda jak wyglądał, a nowi właściciele zachowali nawet tabliczkę adresową gdzie widnieje nazwisko mojego pradziadka.



Kiedyś nr 1, obecnie 35


Wracając do niesamowitości…
Pewnego dnia, nad Mały Jodłem rozpętała się burza, tak gwałtowna, że z hukiem pootwierały się okna, a ze strychu wysypały się dokumenty i zdjęcia. Wywołało to niezłe poruszenie a Pani Joasia zarzeka się, że nic tam nie było. Myślę, że pradziadek Jan miał na strychu niezłą skrytkę i dlatego nikt wcześniej tam nic nie znalazł i dopiero burza zrobiła swoje… kto wie a nóż sam Jan nam chciał coś przekazać.  Pani Joanna chciała, oprawić znalezione zdjęcia i powiesić w chatce …ale wtedy otrzymała wiadomość ode mnie i postanowiła wszystko mi przekazać. Umówiłyśmy się na lipcową, jak się okazało bardzo upalną niedzielę. Jednak, zastrzegła sobie, że może jej już nie być, ale będzie tam osoba która mi wszystko przekaże. I tak się stało. Odebrałam dokumenty od równie sympatycznego Pana Tomka. 



Mój skarb


Tylko dwie rzeczy się nie zgadzały: nie było to kilka tylko kilkadziesiąt i nie małoważnych tylko dla mnie  wręcz bezcennych dokumentów. Owszem większość były to dokumenty gospodarcze, ale była tam również książeczka wojskowa mojego pradziadka, odpis wyroku spadkowego po moim prapradziadku Wojciechu a także dokument, którego poszukiwałam od miesięcy w różnych archiwach i urzędach – Orzeczenie Wojewody Kieleckiego w sprawie zamiany części osady tabelowej, zapisanej w tabeli nadawczej wsi Wojteczki, pow. opatowskiego, pod nr 1 na grunt z majątku państwowego Małe Jodło powiatu opatowskiego. Byłam przeszczęśliwa. Postanowiliśmy jeszcze raz rzucić okiem na dawną własność Jana i przejść się wąwozem, który był częścią jego posiadłości. Ponieważ nasz samochód nawet nie przypomina  terenówki a dojazd bezpośrednio pod dom zwykłym samochodem  grozi zbieraniem części po drodze, postanowiliśmy go zostawić koło domu Franciszka Herbusia pradziadka Piotra Jakubowskiego – współautora powstającej książki (oczywiście książkę ze mną tworzy Piotr nie Franciszek). 




Dom Franciszka i Elżbiety

 Samochód zaparkowaliśmy ku memu zdziwieniu obok dwóch innych aut. Jak na opuszczone miejsce to trochę dużo.  A z naprzeciwka szły w naszym kierunku dwie osoby płci męskiej, jedna w podeszłym wieku, a druga chyba w moim wieku. Coś mi się zaczęło kołatać po głowie, że słyszałam kiedyś o stryju  Stachu (ostatnio widziałam go jakieś 30 lat temu), który z pomocą zięcia miał uprawiać tam porzeczki. Więc w ciemno… albo trafię albo nie… „dzień dobry stryju…jestem córką Władzi i Zygmunta itd.”
Trafiłam. Chwilka rozmowy i ruszyliśmy w swoją stronę. Chatka jak chatka, od ostatniej wizyty nic się nie zmieniła, obeszliśmy ją dookoła, zrobiliśmy trochę fotek. Przyszła kolej na wąwóz… niezabawiliśmy tam długo… wracaliśmy szybciej niż schodziliśmy, a to był nie lada wyczyn bo stromizna spora była, ale wściekłe komarzyce skutecznie nam pomogły. Pozostał nam powrót, wprawdzie bardzo niewygodny bo wertepy były niewiarygodne ale jakże malowniczy. Z dala rysowały się nasze świętokrzyskie góry a dookoła szumiące złotem pola. Po prostu pięknie J Na franciszkowym podwórzu zastaliśmy jeszcze stryja i jego zięcia Dariusza. Przyszło mi do głowy, że skoro nie mogę obejrzeć domu Jana, a i po remoncie nie ma to większego sensu, to może dom Franciszka warto zobaczyć. Poprosiłam stryja o pozwolenie a on bez wahania się zgodził. To co tam zobaczyłam, trudno opisać. Czas się w tym domu zatrzymał jakieś 80 lat temu. A wzruszenie ścisnęło mi gardło, gdy zobaczyłam na drewnianej belce pod powałą wyryty napis „Dn. 13/07 1920 R.” Była to data budowy tej chaty… budowy w Wojteczkach! Przecież wojteczkowe domy zostały rozebrane i przewiezione właśnie tu do Małego Jodła i ponownie złożone. I ja właśnie w takim domu byłam w którym nie tylko ściany, ale i meble, obrazy oraz inne drobne sprzęty  miały miejsce w „moich” Wojteczkach.




Dn. 13/07 1920 R.
( ale lampy elektrycznej w Wojteczkach nie było)



Była to jedna z najpiękniejszych oraz najbardziej owocnych moich wycieczek w przeszłość.